reklama
kategoria: Kraj
3 marzec 2024

Rolę w "Brzezinie" zbudowałem z drobiazgów

zdjęcie: Rolę w
fot. PAP
Rolę w "Brzezinie" zbudowalem z drobiazgów - powiedział PAP aktor Olgierd Łukaszewicz. 2 marca obchodziliśmy rocznicę śmierci Jarosława Iwaszkiewicza, niedawno w jednym tomie ukazaly jego "Opowiadania filmowe" z "Brzeziną" i "Pannami z Wilka" na czele.
REKLAMA

W tomie „Opowiadania filmowe” znalazły się „Panny z Wilka” „Brzezina”, „Stracona noc”, „Tatarak”, „Matka Joanna od Aniołów”, "Zygfryd" i "Kochankowie z Marony". Poprzedza wstęp pióra reżysera Janusza Majewskiego, który podzielił się z czytelnikami trzema wspomnieniami z różnych etapów swej kariery, w których Jarosław Iwaszkiewicz odegrał znaczącą rolę.

W "Straconej nocy" wyreżyserowanej przez Majewskiego zagrał Olgierd Łukaszewicz, być może najmocniej kojarzony z ekranizacjami Iwaszkiewicza aktor. Zawdzięcza to rzecz jasna "Brzezinie" Andrzeja Wajdy. "Przyjęła się opinia, że ten film był kręcony bez scenariusza" - powiedział PAP Łukaszewicz. "Potwierdzenie, że tak było, znalazłem w książeczce Andrzeja Wajdy, gdy myślałem, że może pamięć mnie już zawodzi… Rzeczywiście, nie udostępniono nam scenopisu, podstawą dyskusji była nowela Iwaszkiewicza. Daniel Olbrychski miał już wprawę w takich improwizacjach z Wajdą, więc potrafił z niewielkich fragmentów noweli jakąś scenę dialogową wymyślić” – wspomina aktor. „Kiedyś, wędrując po wytwórni filmowej natknąłem się na skrawek papieru. Patrzę, a to było po wielu latach, a to jest +Brzezina+! Myślałem, że w ogóle nie było tego scenopisu…".

Pracę nad filmem "Brzezina" Wajda rozpoczął od wprowadzenia aktorów w nastrój opowiadania. „Andrzej zabierał nas do Zaborowa, do Domu Pracy Twórczej, i tam za podstawę pracy służyła wyłącznie ta nowela" - opowiada aktor. "To nie było łatwe. Decyzja wynikała z tego, że gdy poprosił Iwaszkiewicza o dialogi, pisarz rozłożył bezradnie ręce, czego byliśmy świadkami z Danielem w Stawisku, i mówi: +ja już nie pamiętam, co pisałem+. Nie wiem, jakie rozmowy były wcześniej między oboma mistrzami,  ale ta wizyta była bardzo pouczająca i zapadła mi w pamięć. Widok skromności pana Iwaszkiewicza, który siedział zadumany przy biurku i opowiadał: +widzicie, tu spali Barbara i Krzysztof Baczyńscy+... A tu, wyciągnął gdzieś zza łóżka portret jego żony, malowany przez Witkacego: +aaa, nie podobał się żonie+ - mówił i wcisnął go z powrotem na swoje miejsce. On nam urządził zwiedzanie domu, a ja zastanawiałem się, jak taki wysoki mężczyzna zmieścił się w takim łóżku?  Ja sam wiem, co to znaczy na skos spać…” – mówił aktor.

„To był taki melancholijny spacer po domu, wręcz +wywoływanie duchów+… Tak jak w +Alei Przyjaciół+ mniej więcej. Zaczął nas w ten sposób nastrajać. A kluczem były proste, otwarte serca” – wyznał Łukaszewicz.

Aktor przypominał o malarskości filmu, inspiracji twórczością Jacka Malczewskiego. „To zawdzięczamy pomysłowi Andrzeja, który koniecznie chciał to umieścić w perspektywie Malczewskiego. Później Iwaszkiewicz bardzo się tym zachwycał. Ale nigdy nie znalazłem się w gronie, w którym on to komentował” – opowiadał aktor.

Łukaszewicz wspominał też, w jaki sposób budował swoją rolę w „Brzezinie”. „Wskazówką dla mnie był uśmiech, którym grany przeze mnie Stanisław denerwował swego brata Bolesława. To zapamiętałem z tekstu i to się przydało, a Andrzej potem tę intuicję rozwinął. Rolę zbudowałem z drobiazgów” – podkreślił.

Wajda zrealizował „Brzezinę” dość szybko, wykorzystując przełom wiosny i lata. „Nakręciliśmy +Brzezinę+ w 28 dni zdjęciowych. Andrzej jeszcze do Londynu leciał, dlatego część dokrętek zrobił Jan Budkiewicz, asystent. A Wajda tak szkicował, dawał wskazówki: +pokaż mi coś, a ja będę wiedział, jak kamerę ustawić…+ Ale jednocześnie zmuszał całą ekipę do uwagi w kwestii tego, co będzie za chwilę, jak włączy kamerę. To niezwykle mobilizująco działa na aktora” – wspominał Łukaszewicz. „Zapoznałem się z tą nowelą, gdy parę miesięcy przedtem kręciłem +Romantycznych+ Stanisława Różewicza. Zachwyciłem się postacią Stacha, nie wiedząc, że to mi będzie za niedługo pisane. Nawet chciałem swojego Władysława w +Romantycznych+ troszkę  w tym kierunku pchnąć, ale tam był potrzebny chłopak bardziej dziarski. Andrzej dbał o klimat kameralności, nie dawał nam się rozkojarzać. Starałem się być najwrażliwszym, najdelikatniejszym, - i to się sfotografowało! To jest w tej postaci. Już jest częścią przyrody, już jest częścią tej brzeziny, a to się dało odczuć, bo Andrzej wybrał ten przełom między wiosną i bardzo gorącym latem. I taki przeskok się zdarzył w ciągu dwudziestu paru dni. A do tego oko Zygmunta Samosiuka, który dopieszczał światłem aktorów, tworzył klimat, z którego można było czerpać własne nastroje” – wyjawił aktor.

Wajda do głównych ról w „Brzezinie” zaangażował aktorów o mocno odmiennych temperamentach, co zauważył sam Łukaszewicz. „Zdecydowałem się na taką +panienkę+, taką roślinę przedelikaconą. Andrzej kazał mi utlenić włosy w salonie piękności dla pań, pokazał nam film Jacquesa Truffauta +Jules i Jim+, chciał, żeby klimat przyjaźni z tego szedł” – wyznaje aktor. "A ten mój Staś dobija się do braterskiej przyjaźni ze starszym bratem leśniczym, co mu się niespecjalnie udaje. Zresztą z Danielem jesteśmy kompletnie innej natury, inni ludzie. Ale to dobijanie się o uwagę, przyjaźń, zrozumienie - to między nami grało. Aktorzy lubią takie atmosfery: budowanie podobnych relacji na próbach, prywatnie” – podkreślił Łukaszewicz.

Aktor zapamiętał też zróżnicowany odbiór filmu. „Andrzej był zaskoczony, gdy pani Bożena Janicka napisała w +Filmie+: +znać, że reżyserowi zabrakło żywszych uderzeń serca do tematu+. A kilka lat potem odbieram telefon z Paryża (a z jakimi emocjami odbierało się taki telefon!), dzwoni Andrzej i mówi, że nasz film jest na czwartym miejscu rankingu oglądalności we Francji” – opowiadał.

W rozmowie z ks. Andrzejem Lutrem Wajda tak wspominał swą pracę nad filmowaniem Iwaszkiewicza: „Podobał mi się świat, tak pięknie opisany w jego nowelach. Przyroda była mi totalnie obca. Nie znałem się na gatunkach drzew, na kwiatach, na niczym, aż tu nagle u Iwaszkiewicza świat przyrody obejmuje ludzi, wchłania ich, a oni żyją według pór roku. Na początku kręcenia +Panien z Wilka+ bardzo się denerwowałem, bo nie mogłem znieść, że aktorzy grają tak powoli. Myślałem że zrezygnuję z tego filmu. I dopiero Krystyna, moja żona, która grała tak pięknie Kazię, przekonała mnie, o czym jest ten film. (…) W filmach według Iwaszkiewicza mamy obraz życia samego w sobie. Czas płynie…, i to jest tematem samym w sobie, wystarczającym dla siebie” – podkreślał reżyser.

„Dopiero pod koniec realizacji tego filmu dobrze się w tym wszystkim poczułem. Kiedy Maja Komorowska i Anna Seniuk siedzą i jedzą ogórki maczane w miodzie, chichocząc przy tym niczym dorastające gimnazjalistki, żyją teraźniejszością, a siedzący obok Wiktor grany przez Daniela Olbrychskiego, obserwujący ich każdy ruch, wracający do przeszłości, nie jest im w tym momencie do niczego potrzebny. Takiej sceny ja bym nigdy wcześniej nie zrobił” – wspominał Wajda. 

„Robiliśmy ten film w takim dworze, gdzie jeszcze tliły się resztki +dawnego+ życia. Allan Starski namówił mnie, żeby nie robić nowej dekoracji, tylko żeby koniecznie umieścić akcję tam, gdzie jeszcze żyją ludzie. Ten dwór nie podobał mi się specjalnie, ale Allan otworzył okna i powiedział: +zobacz jakie tu są drzewa, ja ci takich nie zrobię+. A najbardziej wzruszyło mnie wydarzenie, prawie że eschatologiczne. Nagle Starski patrzy i pyta: +A gdzie są prawdziwe klamki?+, bo tam w drzwiach były tylko zwykłe klamki aluminiowe. Był przy tym jakiś starszy pan, który tam kiedyś mieszkał i po latach przyjechał w odwiedziny z Londynu: +Klamki są chyba na strychu. W 1914 roku po wojnie przechodziły tu różne wojska i myśmy się bali, że te klamki nam zabiorą. Schowaliśmy je na strychu+. I przynoszą ze strychu prawdziwe klamki. Zrozumiałem wtedy, że jesteśmy w miejscu, gdzie coś się dzieje naprawdę, a my się tylko dokładamy z naszym filmem do tej rzeczywistości” – mówił Wajda w wywiadzie.

Opowiadanie Iwaszkiewicza „Stracona noc” zostało sfilmowane trzykrotnie, przez trzech różnych reżyserów - Stanisława Lenartowicza, Janusza Majewskiego oraz Andrzeja Domalika pod tytułem "Nocne ptaki". „Nie widziałem pierwotnej wersji Lenartowicza, kiedy chłopca grał ksiądz Orzechowski, a Wieńczysław Gliński pisarza” – wspomina Olgierd Łukaszewicz, który zagrał u Majewskiego i Domalika. „Natomiast +zanurkowałem+ w wersję Janusza Majewskiego. I tutaj muszę bezwstydnie powiedzieć, żeśmy się inspirowali domysłami - jaka tam jest homoerotyczna warstwa. Po latach okazało się, jakiego typu fotografie czy to Iwaszkiewicz Szymanowskiemu czy Szymanowski Iwaszkiewiczowi przywoził z Taorminy, gorącej i zmysłowej…  Skąd przyjeżdża ten pisarz i raptem zatrzymuje się na tej prowincji, i patrzy na czytającego chłopca...” – opowiadał Łukaszewicz.

„Zdobyłem się na prowokację wobec Janusza. Gdybyśmy to dzisiaj kręcili, powinienem być nagi. Po to, żeby było jasne, że pisarz, gdy podgląda, to widzi takich chłopców a la posągi jak na zdjęciach w Taorminie. Usprawiedliwione to było również determinacją chłopca, że tej nocy pozbędzie się dziewictwa, i jakoś erotycznie zaatakuje swoją opiekunkę, która przychodziła w zastępstwie nieżyjącej matki, żeby mu dać w czółko pocałunek na dobranoc. To jest tak trochę +zaszyte+ perwersyjnie. Stąd on był tak gotów się obnażyć… Ja tylko błagałem Andrzeja Łapickiego, żeby na zbliżeniu dał takie +miękkie oko+, żebyśmy grali tę dwuznaczność. I Andrzej to zrobił, ja to zobaczyłem po latach. Pomimo że był taki niezłomny, męski” – dopowiedział Łukaszewicz.

Tom „Opowiadania filmowe” ukazał się nakładem wydawnictwa Marginesy. (PAP)

Autorka: Dorota Kieras

dki/ wj/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Koło
0.5°C
wschód słońca: 07:52
zachód słońca: 15:40
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Kole

kiedy
2025-02-13 19:00
miejsce
Miejski Dom Kultury, Koło,...
wstęp biletowany
kiedy
2025-03-01 16:00
miejsce
Miejski Dom Kultury, Koło,...
wstęp biletowany
kiedy
2025-03-03 19:00
miejsce
Miejski Dom Kultury, Koło,...
wstęp biletowany
kiedy
2025-03-06 20:00
miejsce
Miejski Dom Kultury, Koło,...
wstęp biletowany